Jeffrey Archer

#23 Recenzja „I tak wygrasz”

#23 Recenzja „I tak wygrasz”

"I tak wygrasz" Jeffrey Archer - Recenzja

"I tak wygrasz" Jeffrey Archer

Recenzja

Wstęp

Gdy powieść „I tak wygrasz” Jeffrey’a Archera „wpadła” w moje ręce, byłam przekonana, że czeka mnie niesamowita uczta. Tak też było, ale tylko do pewnego momentu. Później miałam wrażenie, że autor znów pisze o rodzinie Cliftonów, tylko w innych realiach. Autor zabiera nas do Leningradu w 1968 roku. Ukazuje nam życie Rosjan pod rządami KGB. To czas nieufności w stosunku do wszystkich. Sąsiad donosi na sąsiada. Ludzie żyją w biedzie i nieustannym lęku. Na tym tle poznajemy Aleksandra Karpienkę i jego rodzinę. Aleksander chce w przyszłości zostać prezydentem, intensywnie uczy się języka angielskiego, jest bardzo inteligentny. Kocha grać w szachy. Jego przyjaciel Władymir z kolei pragnie pracować w KGB. Ojciec Aleksandra, Konstantin jest kierownikiem dokerów w porcie, chce założyć związek robotników. Za to właśnie zostaje zamordowany, choć oficjalnie uległ wypadkowi w czasie pracy. W co nikt nie wierzy.

Matka Aleksandra – Jelena to doskonała kucharka. Po utracie męża, pod ciągłą obserwacją KGB matka i syn postanawiają uciec z Rosji. Pomaga im w tym brat Jeleny – Kola. O wyborze statku, na który wsiądą, by uciec, decyduje rzut monetą. W tym momencie powieść zaczyna biec dwutorowo – w dwóch alternatywnych rzeczywistościach, które się przeplatają. Jeden statek zmierza do Stanów Zjednoczonych, drugi do Wielkiej Brytanii. Początkowo bardzo ciężko mnie się czytało o tych podróżach, gdyż były bardzo do siebie podobne. Z tym, że na statku do Nowego Jorku pasażerowie „na gapę” mieli o wiele gorzej, a na końcu nie chciano ich wypuścić ze statku, by nie tracić siły roboczej. Na statku do Wielkiej Brytanii trafili o wiele lepiej. Anglicy bardzo ciepło ich przyjęli i docenili doskonałą kuchnię Jeleny.

Aleks

Aleks w Nowym Jorku trafia na Brooklyn. Poznaje tutaj rosyjskiego imigranta Dimitrija, który pomaga jemu j jego matce odnaleźć się w nowym miejscu, w tak obcej dla uciekinierów rzeczywistości. Matka i syn znajdują schronienie w mieszkaniu przyjaznego rodaka. Wkrótce Jelena znajduje pracę w pobliskiej pizzerii i okazuje się, że ma niesamowity talent do robienia tego dania. Co trochę mnie dziwiło – bo nigdy wcześniej nie jadła pizzy. Aleks rozpoczyna naukę. Jest bardzo zdolny, ale jakoś nie ma zapału i chęci do przesiadywania w salach lekcyjnych. O wiele bardziej interesuje go granie w szachy za pieniądze. Jego wspólnikiem w tym procederze jest Iwan Donokow. Jednak czy ich spotkanie było przypadkowe? Pojawia się tutaj wątek szpiegowski – Aleks zostaje zwerbowany przez CIA. Jednak niestety, o tym jest bardzo mało w powieści. Zaledwie kilka wzmianek. A szkoda.

Chłopak postanawia dojść do wielkich pieniędzy i zostać milionerem. Uczy się, ale jednocześnie prowadzi stragany na targu obok mieszkania Dimitrija. Poznaje Abby i postanawia się jej oświadczyć. Jednak zanim to robi, zostaje wysłany do Wietnamu. Tam walczy i ratuje swojego dowódcę. Jednak również za niego ktoś poświęca własne życie. Ten wątek też był bardzo krótki. Gdy Aleks powraca z wojska, Abby oznajmia mu, że się zaręczyła. I tu kolejne dla mnie zaskoczenie – brak reakcji Aleksa, a wątek zostaje dosłownie ucięty. Chłopak ma nadal wielkie plany, by zostać bogaczem. Otwiera kilka pizzerii, które prowadzi jego matka. Wkrótce w spadku po jednym z przyjaciół dostaje udziały w podupadającym banku. Zostaje jego prezesem. Dzięki pomyślnym okolicznościom ratuje bank przed upadkiem i odnosi wielkie sukcesy w dziedzinie bankowości. Jednak pragnie powrócić do Rosji. Czy to właśnie tam na wypełnić się jego przeznaczenie?

Sasza

Sasza trafia wraz z matką do Londynu. Dzięki pomocy jednego z pasażerów Jelena znajduje pracę w restauracji, a Szasza rozpoczyna naukę – jest bardzo zdolny, wkrótce otrzymuje stypendium. W porównaniu do pomysłowego i przebojowego Aleksa, którego życie toczy się w Nowym Jorku, Sasza jest bardzo staroświecki i uczciwy. Wkrótce poznaje Bena Cohena, który zostaje jego przyjacielem i wciąga go do polityki. Chłopak uczy się w Cambridge. Po zakończeniu nauki z najlepszymi wynikami dostaje propozycję pracy na uczelni. Jednak bardziej ciągnie go do polityki. Sasza – imigrant rosyjski robi karierę w rządzie. Jak dla mnie jest to mocno przerysowane – w końcu w Izbie Lordów zasiadają przedstawiciele najlepszych rodów angielskich. Trochę dziwne, że tak łatwo i bez uprzedzeń przyjęli człowieka, bez tytułu i obcokrajowca.

Sasza poznaje Charlie, która niedługo później zostaje jego żoną. Ich życie się układa. Matka chłopaka zarządza siecią restauracji. Mija kilka lat. Sasza dostaje propozycje pracy w rządzie. Jednak on postanawia pojechać do Sankt Petersburga i spełnić swoje marzenie z dzieciństwa – chce kandydować na prezydenta. Spotyka tam swojego dawnego przyjaciela Władymira. Czy Sasza osiągnie swój cel? Drogi Czytelniku, jeśli dotarłeś do tego miejsca, a nie czytałeś „Kronik rodziny Cliftonów”, to kolejną część recenzji omiń, gdyż będą w niej porównania postaci i wątków tych dwóch powieści.

„I tak wygrasz” to plagiat „Kronik rodziny Cliftonów”

Ta część zawiera spojlery. „Kroniki rodziny Cliftonów” pojawiały się w Polsce w latach 2011 – 2017. Na każdy kolejny tom Czytelnicy czekali rok. Gdybym teraz przeczytała wszystkie siedem części jedna po drugiej, pewnie znalazłabym w „I tak wygrasz” jeszcze więcej podobieństw. Moim zdaniem nowa powieść autora to plagiat. W dodatku autor splagiatował swoją własną powieść – wspaniałe „Kroniki”. Chwilami czytając byłam zła. Spodziewałam się powiewu nowości, powieści trzymającej w napięciu, a otrzymałam coś „odgrzewanego”, uderzająco podobnego, a chwilami nawet z takimi samymi scenami. Jestem przez to dość rozgoryczona. „I tak wygrasz” to powieść osadzona w innym czasie, ale miałam wrażenie, że nadal czytam o rodzinie Cliftonów, tylko, że w nowej rzeczywistości.

Główni bohaterowie są bardzo podobni do siebie, a niektóre sceny są w zasadzie identyczne. Matka Harry`ego i Jelena – obie prowadziły restaurację. Czarny charakter w historii Aleksa, Evelyn – „wypisz wymaluj” Lady Virginia. Tylko, że Evelyn jest tu w „okrojonej wersji”, a Lady Virginia była wrogiem Lorda Barringtona przez cały czas. Aleks zostaje prezesem banku i przemienia się w moich oczach w Sebastiana Cliftona. Postać jego sekretarki i scena z kupowaniem przez nią prezentu dla jego żony – dokładnie to samo było w „Kronikach.” Gdy Sasza prosi o rękę Charlie słyszy od jej ojca, że są na to za młodzii. Dokładnie to samo usłyszał Harry od Lorda Barringtona, gdy zabiegał o Emmę. Opis kampanii wyborczej Saszy jest taki, jak Gilesa Barringtona. Nawet ta sama scena pojawiła się w Rosji. Gdy Sasza tam pojechał – do jego pokoju hotelowego zapukała prostytutka będąca szpiegiem. To samo spotkało Harry’ego, gdy odwiedził ten kraj…

Podsumowanie

Powieść „I tak wygrasz” bardzo mnie rozczarowała. Jeśli ktoś nie czytał „Kronik rodziny Cliftonów” to będzie mu się ona bardzo podobać – jest tu wartka akcja, dużo wątków, intrygi, walka o władzę i wpływy oraz polityka. Jednak miałam wrażenie, że autor za dużo chciał opisać w zaledwie jednym tomie. Opisał dwie historie tego samego bohatera, w dwóch różnych rzeczywistościach, rozgrywające się na przestrzeni trzydziestu lat. Przez to akcja biegnie tu dosłownie „galopem”. Ciekawe dla mnie wątki: Wietnam, szpiedzy KGB i CIA są bardzo okrojone, a wręcz nagle urywane. Za to wątek polityczny dość mocno rozbudowany i jak dla mnie trochę przerysowany. Nielegalny imigrant z Rosji dostaje propozycję objęcia stanowiska w angielskim rządzie. Czy w rzeczywistości lordowie ze starych, arystokratycznych rodów tak chętnie przyjęliby kogoś bez tytułu i w dodatku cudzoziemca? Nie sądzę. Jeszcze w Stanach Zjednoczonych jestem skłonna uwierzyć w taki sukces Aleksa, ale co do Saszy w konserwatywnej i zwracającej uwagę na pochodzenie Anglii, już nie.

Ogólnie w powieści wszystko się bohaterowi udaje – złoty chłopiec normalnie. Prócz nielicznych problemów, które zawsze udaje mu się rozwiązać, wszystko inne idzie mu jak „po maśle.” Widocznie jest człowiekiem który zawsze jest w odpowiednim miejscu i dogodnym czasie i spotyka na swej drodze same życzliwe mu osoby. Szkoda, że w prawdziwym życiu nie jest tak łatwo osiągnąć zamierzone cele. To mnie w tej powieści najbardziej dziwiło. Łatwość z jaką udawało się bohaterom spełniać marzenia. Trochę zaskoczyło mnie zakończenie powieści, choć częściowo się wszystkiego domyślałam. Gdybym najpierw przeczytała „I tak wygrasz” powieść zrobiłaby na mnie pozytywne wrażenie. Jednak najpierw czytałam „Kroniki rodziny Cliftonów” i to zaważyło na mojej opinii odnośnie tej powieści.

Olimpia

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Podobne prace

Czteropalczaści - Marcin Masłowski

Recenzja „Czteropalczaści” Marcin Masłowski | #141 |

Marcin Masłowski
Karuzela - Justyna Balcewicz

Recenzja „Karuzela” Justyna Balcewicz | #140 |

Justyna Balcewicz
Dom, który widział zbyt wiele

Recenzja „Dom, który widział zbyt wiele” Aneta Grabowska | #139 |

Aneta Grabowska
error: