Bartłomiej Fitas

#76 Recenzja „Potępiona”

#76 Recenzja "Potępiona"

"Potępiona" Bartłomiej Fitas

Recenzja

Wstęp

Powieść „Potępiona” autorstwa Bartłomieja Fitasa bardzo mnie zaintrygowała. Postanowiłam sięgnąć po ten debiut z czystej ciekawości. Historia łączy w sobie elementy kryminału z mrocznym i krwawym horrorem. Pomyślałam: To coś dla mnie i zaczęłam czytać… Powieść wciągnęła mnie już od pierwszych stron i dosłownie ją pochłaniałam. Przeczytałabym całą w jedną noc, ale z czystego rozsądku musiałam przerwać, by przespać choć trzy godziny… Skończyłam ją w zasadzie błyskawicznie. Czyta się lekko i przyjemnie. Dla mnie horror stanowi rozrywkę, lubię się bać, a tutaj znalazłam dreszcz niepokoju, tajemnicę, krwawe i wyraziste opisy, a przede wszystkim dzieci, które sprawiają, że zawsze w takich historiach odnajduję drugie dno. Wątek kryminalny mógłby być bardziej rozwinięty, choć z drugiej strony przeważał tutaj horror, więc być może taki, od samego początku, był zamysł Autora. Bardzo mnie się podobał dom dziecka prowadzony przez zakonnice. Miałam wrażenie, jakby Autor opisywał tutaj średniowieczne, mroczne i mało przyjazne miejsce.

Lubię czytać o regułach zakonnych, kocham epokę wieków średnich. Zawsze zastanawiał mnie fakt, dlaczego akurat zakonnice od zarania dziejów były odpowiedzialne za opiekowanie się porzuconymi dziećmi. Czy kobiety, które wyrzekły się macierzyństwa na rzecz służby bożej, mogą stworzyć ciepłą i rodzinną atmosferę i otoczyć dzieci zrozumieniem i miłością? Autor przedstawia nam tutaj bardzo niepokojący obraz pewnego domu dziecka…

Nowy „dom”

Dwunastoletni Kacper nie wie, czym jest życie rodzinne. Od najmłodszych lat przebywa w domu dziecka w Krakowie. Pewnego dnia placówka przestaje być finansowana i zostaje zamknięta. Chłopiec trafia do nowego „domu” – Domu Dziecka Sióstr Bożego Miłosierdzia, leżącego w otoczeniu lasów niedaleko Krakowa. Kacper nie lubi tego miejsca:

„Miejsce to na pierwszy rzut oka wydawało się piękne, lecz Kacper z jakiegoś powodu od początku go nie lubił (…) To miejsce miało w sobie coś złego.”

Dodatkowo przeraża go jego dyrektorka – siostra Ezechiela. To z pewnością nie jest przyjazna dzieciom staruszka, jej uśmiech przyprawia o dreszcze:

„…kobieta dobrze po siedemdziesiątce – uśmiechnęła się, choć nie było w tym uśmiechu ani cienia radości. Przypominał bardziej mordę strzygi, która dopadła kolejną zabłąkaną ofiarę…”

Bartłomiej Fitas stworzył sierociniec rodem z czasów średniowiecza. Przynajmniej ja, czytając, odniosłam takie wrażenie. Miejsce to jest bardzo mroczne, nie słyszy się tutaj radosnego dziecięcego śmiechu. Nie sprzyja ono wychowaniu dzieci. Wychowankowie są milczący i wystraszeni. Powodem tego jest mająca sadystyczne zapędy siostra Ezechiela. Tutaj panują surowe zasady: dzieci muszą spożywać posiłki w absolutnej ciszy. Modlą się godzinami na klęczkach. Za najmniejsze przewinienie są okrutnie karane. Dyrektorka na siłę szuka powodów do wymierzenia brutalnej kary. Już pierwszego dnia swojego pobytu w nowym „domu” Kacper pada jej ofiarą. Dlaczego? Otóż chłopiec jest mańkutem, a to bardzo drażni siostrę Ezechielę:

„W moim domu wszyscy jedzą i piją prawą ręką! Rozumiesz? Nie będę tolerowała takich dziwaków jak ty! Jeżeli ci się to nie podoba, to wynocha do lasu!”

Kacper jest przerażony faktem, że został pozbawiony kolacji za coś, co dla niego jest w pełni naturalne. Jest zmuszany do używania prawej ręki. Czy takie metody wychowawcze mogą się sprawdzić na dłuższą metę? Nie dość, że wszystkie dzieci coś utraciły, miały ciężki start, to jeszcze wychowywane są przez pozbawione uczuć zakonnice, w atmosferze ciągłego lęku przed niesłuszną karą. To naprawdę bardzo niepokojący obraz i mam nadzieję, że takie domy dziecka nie istnieją.

Kara

Kacper strasznie nudzi się na lekcjach polskiego, które są „dla niego przede wszystkim rozwijaniem plastycznych umiejętności.” Z nudów rysuje w zeszycie karykaturę siostry Ezechieli. Niestety, zostaje na tym przyłapany i trafia do jej gabinetu. Miejsce to jest postrachem zarówno dla wychowanków, jak i zakonnic. Siostra Ezechiela na widok rysunku i to w dodatku narysowanego lewą ręką, wpada w prawdziwą furię. Okrutnie bije Kacpra drewnianą linijką.

„Kobieta cieszyła się, widząc, że upodliła i wystraszyła niewinne dziecko. Uwielbiała ten widok. Był dla niej tak kojący, że z surowej starczej twarzy nagle ubyło przynajmniej piętnastu lat.”

Gdy chłopiec dochodzi do siebie po pobiciu, postanawia uciec przez okno. Zsuwa się po rynnie i opuszcza  mroczny gabinet znajdujący się na trzecim piętrze domu. Ucieka do lasu. Jest sroga zima, Kacper zapada się po kolana w zaspach śnieżnych. Jest przerażony i początkowo nie odczuwa zimna. Jednak ma świadomość, że będzie musiał wrócić do domu, którego dyrektorki tak bardzo się obawia:

„Zamknął na moment oczy i odetchnął głęboko. Czuł w sobie ogromną siłę i nienawiść. Były to jego dwa podstawowe narzędzia, dzięki którym zrobi coś wielkiego. Nie wiedział jeszcze, co to będzie, ale coś podpowiadało mu, że musi wrócić…”

Kacper wraca do sierocińca. Jednak nastąpiła w nim wielka przemiana. Już nie jest wystraszonym dzieckiem bojącym się każdego spojrzenia okrutnej zakonnicy. Teraz to on wywołuje w niej strach. Zaczyna również przerażać swoich kolegów. Co wydarzyło się nad brzegiem skutego lodem jeziora ukrytego w leśnej gęstwinie? Czy chłopiec ma coś wspólnego z szokującymi wydarzeniami, do których tu dochodzi? O tym Czytelnik dowiaduje się stopniowo, gdyż Autor stosuje tutaj retrospekcję. Już po kilku pierwszych stronach powieści jej akcja biegnie dwutorowo.

Śledztwo

Pewnego dnia w Domu Dziecka Sióstr Bożego Miłosierdzia dochodzi do makabrycznego odkrycia. Wszystkie zakonnice zostały bestialsko zamordowane – ich szczątki toną w morzu krwi, a wychowankowie zniknęli. Sprawę próbują rozwiązać dwaj przyjaźniący się detektywi: Robert i jego starszy, mogący być już na emeryturze, kolega – Krzysztof. Obaj kochają swoją pracę:

„Praca detektywa przypominała nałóg. Z jednej strony miało się jej dość i chciało się rzucić raz na zawsze, z drugiej jednak nie sposób było ot tak z niej zrezygnować.”

Pomimo zaangażowania w pracę i wielkiego doświadczenia obu mężczyzn sprawa po miesiącu nadal pozostaje w „martwym” punkcie. Zdesperowani mężczyźni na miejsce zbrodni ściągają jasnowidza. Wywołuje to burzę w mediach, a detektywi, zdaniem dziennikarzy, są niekompetentni. Edward Morawski ma pewne widzenie. Postanawia o nim opowiedzieć śledczym. Jednak nigdy nie dociera na umówione spotkanie. Zaniepokojeni mężczyźni odwiedzają jego mieszkanie. Tam czeka na nich kolejny krwawy obraz. W wannie są ślady krwi, na podłodze leży potłuczone szkło. Wszędzie są setki martwych ciem, a po jasnowidzu nie ma nawet śladu. Czy doszło tutaj do zabójstwa? Wraz z rozwojem śledztwa ofiar jest coraz więcej, a miejsca zbrodni przypominają rzeźnię. Dodatkowo na każdym z nich śledczy znajdują martwe ćmy. Dlaczego te owady pojawiają się tam, gdzie dochodzi do niewyjaśnionych morderstw? Robert i Krzysztof odkrywają pewne niepokojące fakty, które nie mają logicznego wyjaśnienia. Obaj wyczuwają, że to śledztwo wiąże się z czymś, w co trudno uwierzyć. Ogarnia ich groza…

„Mieli sprawę, w której bez wątpienia było coś niesamowitego. To było coś, czego nie byli w stanie nikomu przedstawić w jakiś racjonalny sposób. Zostali z tym sami.”

Co tak naprawdę wydarzyło się w murach Domu Dziecka Sióstr Bożego Miłosierdzia? Detektywi, by poznać prawdę, będą musieli sięgnąć w odległą przeszłość. Czy uda im się odkryć całą prawdę o zakonnicach i ich wychowankach? Jeśli chcecie zmierzyć się z ćmami, poznać pewne tajemnice, poczuć dreszcz grozy na plecach, to sięgnijcie po ten debiut!

Podsumowanie

Debiutancka powieść „Potępiona” autorstwa Bartłomieja Fitasa porwała mnie bez reszty, nie mogłam się od tej historii oderwać. Bardzo podobał mnie się w powieści wątek ciem. Autor doskonale wplótł w fabułę symbolizm związany z tymi owadami, który możemy odnaleźć między innymi w słowiańskich wierzeniach. Jeśli nie lubicie tych nocnych motyli, gwarantuję Wam, że po przeczytaniu „Potępionej,” będziecie się ich wręcz bać. Kolejnym plusem tej historii jest postać Kacpra. Ja w powieściach grozy i w ekranizacjach zawsze „uważam” na postacie dziecięce. Dlaczego? Otóż przerażają mnie dzieci. Dorośli zawsze wierzą w ich dobro. Przecież anielskie twarzyczki i czyste, niewinne duszyczki nie mogą skrywać mrocznych żądz. Czy na pewno? Autor zabiera nas w miejsce, w którym dzieci nie są kryształowo czyste, a ich czynami kieruje pragnienie zemsty.

Akcja powieści jest wartka, ma odpowiednie tempo dzięki zastosowanej przez Autora retrospekcji. Co pewien czas Czytelnik poznaje wcześniejsze wydarzenia, które miały wpływ na to co dzieje się obecnie. Dzięki temu powieść ani przez moment nie jest nudna, a my jesteśmy ciągle ciekawi, co jeszcze wydarzy się w tej wielowątkowej historii i jak się to wszystko połączy. Troszkę brakowało mnie tutaj długich i finezyjnych zdań. Jednak jest to horror, który ma służyć rozrywce Czytelnika, a nie dzieło pokazujące piękno i złożoność języka polskiego. Znalazłam kilka niedociągnięć odnośnie stylu, ale myślę, że z uwagi na debiut, możemy spokojnie „przymknąć” na nie oko. Uważam, że ten debiut to ciekawa i porywająca lektura dla wszystkich miłośników gatunku. Bartłomiej Fitas to Autor, który może dużo wnieść do polskiego horroru. Oby kolejna jego powieść była równie porywająca jak „Potępiona.” Jeśli lubicie grozę, krwawe opisy miejsc zbrodni, tajemnice skrywane przez lata, oraz szczyptę nierealności, to koniecznie przeczytajcie tę historię!

Kilka Słów o Powieści

Kilka słów o Autorze

Bartłomiej Fitas

Bartłomiej Fitas

"Potępiona"

Bartłomiej Fitas – (ur. 1994) – pochodzący ze Stalowej Woli pisarz szeroko pojętej grozy, z wykształcenia fotograf.

Zadebiutował w 2018 roku w Magazynie literacko-kryminalnym Pocisk opowiadaniem „Krwawa łza”. Końcem maja 2019 roku nakładem wydawnictwa Dom Horroru ukazała się „Potępiona” – dobrze przyjęta przez recenzentów i czytelników debiutancka powieść będąca połączeniem horroru z kryminałem. W drugiej edycji antologii „Sny umarłych. Rocznik polskiego weird fiction” ukazało się jego opowiadanie zatytułowane „Cela numer siedem”. Publikował również w magazynie Biały Kruk („O tym, co się stało w moim domu”) oraz magazynie Histeria („Lament”).

Nominowany w plebiscycie lubimyczytac.pl „Książka Roku 2019” w kategorii „Horror”.

Z zamiłowania muzyk, nałogowy kolekcjoner książek i ptaszników. Obecnie mieszka w Krakowie.

Jeszcze w 2020 roku, nakładem wydawnictwa Dom Horroru, ukaże się jego druga powieść pod tytułem „Umarli nie wracają”. Na kwiecień przewidziana jest również premiera zbioru opowiadań weird fiction inspirowanego obrazami Zdzisława Beksińskiego. Zbiór zostanie wydany przez Wydawnictwo IX.

Bartłomiej Fitas

Olimpia

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Podobne prace

Czteropalczaści - Marcin Masłowski

Recenzja „Czteropalczaści” Marcin Masłowski | #141 |

Marcin Masłowski
Karuzela - Justyna Balcewicz

Recenzja „Karuzela” Justyna Balcewicz | #140 |

Justyna Balcewicz
Dom, który widział zbyt wiele

Recenzja „Dom, który widział zbyt wiele” Aneta Grabowska | #139 |

Aneta Grabowska
error: