Krystian Kłomnicki

#79 Recenzja „Odludzie”

#79 Recenzja "Odludzie"

"Odludzie" Krystian Kłomnicki

Recenzja

Wstęp

Rozpoczynając swoją przygodę z „Odludziem” autorstwa Krystiana Kłomnickiego spodziewałam się zupełnie innej lektury. Nic w tym dziwnego, w końcu Wydawnictwo Dom Horroru oferuje nam horrory pełne krwi, masakry, przemocy. Jednak powieść „Odludzie” to historia innego rodzaju. To nie horror typu gore, czy slasher. Tutaj Autor nie epatuje okrucieństwem. Nie znajdziemy tu krwawych miejsc zbrodni, dewiacji seksualnych, gwałtów, dziwacznych eksperymentów, zmutowanych ludzi, psychopatów. Za to z każdą kolejną stroną, pomimo opisywanej sielankowości wiejskiego życia, stopniowo narasta groza. Cały czas w czasie czytania miałam wrażenie pewnej tajemniczości, pozornego spokoju. Chciałam czytać dalej, by odkryć, gdzie Autor ukrył drugie dno tej historii. Nie rozczarowałam się! Sam dom i mroczna aura wokół niego wywoływały we mnie dziwnego rodzaju niepokój. O czym jest ta z pozoru „spokojna” powieść?

Zacisze

Andrzej Winiewski to emerytowany policjant. Gdy otrzymuje w spadku drewniane domiszcze ukryte w głębi lasu, bez chwili głębszego zastanowienia, rzuca swoje dotychczasowe życie. Opuszcza gwarną Częstochowę i przeprowadza się na wieś. Obawia się domu po dziadku, w którym przez lata nikt nie mieszkał. Czy to rudera? Jest mile zaskoczony widokiem swojego nowego miejsca zamieszkania:

„Winiewski wpatrywał się w drewniany dom. Pękaty budynek wydawał się przygnieciony tonami betonowych dachówek. Przypominał stary, dziewiętnastowieczny dworek.”

Winiewski ma wrażenie, że wygrał los na loterii. Dom wręcz go przyciąga. Andrzej jest zaskoczony jego, pomimo upływu lat, stanem. Od razu się wprowadza. Nie ma tutaj elektryczności, bieżącej wody. To miejsce jakby zatrzymane w czasie. Jednak Andrzejowi zupełnie to nie przeszkadza. Nagle okazuje się, że zawsze marzył o spokojnym życiu z dala od ludzi i cywilizacji. A dom na Zaciszu wydaje się doskonałym miejscem, by odzyskać równowagę i spokój:

„Sam w swoim wielkim domu czuł się najlepiej i potrzebował jedynie spokoju.”

Również mieszkańcy okolicznej wsi Gościencin sprawiają wrażenie zatrzymanych w czasie. Autor przedstawił tutaj wieś, do której nowości technologiczne nie dotarły. To spokojne, ciche miejsce. Chwilami przypominało mi wieś sprzed niemal trzydziestu lat, na którą jeździłam od najmłodszych lat. Nikt się tutaj nie spieszy, nie ma tu klimatu wielkich miast i związanego z życiem w nich ciągłego pośpiechu i niecierpliwości. Za to jest spokój, błogość i życie w jakby zwolnionym tempie. Czy jednak nie są to jedynie pozory?

Sielanka?

Pojawienie się Andrzeja wśród wiejskiej społeczności wywołuje pewnego rodzaju poruszenie i zaciekawienie. Wszyscy chcą poznać nowego mieszkańca domu na Zaciszu. Sprawiają również wrażenie, że wiedzą coś o samym domu, czego jeszcze Andrzej nie odkrył. Mężczyzna przyciąga do siebie mieszkańców, choć wcale nie szuka nowych znajomych. Wręcz przeciwnie: chce żyć sam, w izolacji:

„…pojawienie się na wsi kogoś nowego jest dla miejscowych atrakcją.”

Na Andrzeju szczególną uwagę skupiają mieszkanki wioski. Nic w tym dziwnego. W końcu pojawił się tutaj ktoś nowy, „świeże mięso.” Tak poznaje gospodynię z plebanii – Emilię. To młoda dziewczyna, do której Andrzej czuje pewnego rodzaju pociąg, choć zdaje sobie sprawę, że różnica wieku między nimi jest znaczna. Magda, która jest leśniczym, często go odwiedza, zabiera na polowanie na dziki, a zimą na kulig. Andrzeja jakby ta atencja nieszczególnie interesuje. On marzy tylko o świętym spokoju. Nie zauważa, jakie zmiany w nim, zachodzą. Odrywa się od rzeczywistości i od tego, co go otacza. Godzinami siedzi na zniszczonym fotelu przed kominkiem i z wielką fascynacją wpatruje się w płomienie pełgające po polanach drew. Kurczowo ściska w dłoni blaszany kubek z resztkami kawy i nie odczuwa głodu, a jego myśli ulatują w nieznane. Popada w pewnego rodzaju marazm:

„Nie zastanawiał się nad tym, co się z nim dzieje. Był zamroczony, ale nie dostrzegał tego, że gdy był poza domem, myślał jak Andrzej, zaś gdy wchodził do środka, ten sam Andrzej zostawał na zewnątrz budynku. Mógł siedzieć w fotelu przed kominkiem i całymi godzinami patrzeć w ogień. Nawet głód nie był w stanie oderwać go od tej błogiej dla ciała i umysłu czynności.”

W tej małej wiejskiej społeczności wszyscy wszystko wiedzą o innych. Jednak są to tylko pozory. Każdy mieszkaniec skrywa własne sekrety i mroczne tajemnice, których świat nie powinien poznać. Już na samym początku wokół Andrzeja dzieją się dziwne rzeczy, których on zdaje się nie dostrzegać. Wraz z pojawieniem się go na Zaciszu zaczynają znikać ludzie. Ekspedientka i miejscowy policjant znikają bez śladu, to samo dzieje się z proboszczem, którego zastępuje młody wikary Bartek Zapolski. Andrzej te zniknięcia tłumaczy faktem, że ludziom znudziło się życie na wsi i przenieśli się do wielkiego miasta. Czy jednak tak się stało? Z każdą kolejną przeczytaną stroną sam dom wywoływał we mnie strach. To mroczne miejsce, wokół którego nocą słychać dziwaczne odgłosy. Czy Andrzej w porę zauważy niepokojącą aurę jaka w nim panuje i jej oddziaływanie? Czy znajdzie się ktoś, kto ujawni przed nim pewne sekrety?  Jeśli chcecie poznać tajemnice domu na Zaciszu i sekrety mieszkańców pobliskiej wsi, to koniecznie sięgnijcie po tę powieść!

Podsumowanie

Krystian Kłomnicki "Odludzie"

Choć rozpoczynając czytanie „Odludzia” autorstwa Krystiana Kłomnickiego spodziewałam się czegoś zupełnie innego, to ostatecznie się nie rozczarowałam. Początkowo miałam wrażenie, że czytam powieść obyczajową z elementami grozy, a nie typowy, pełen przemocy horror, do jakich przyzwyczaiło Czytelników Wydawnictwo Dom Horroru. Jeśli sięgniecie po tę powieść, to nie spodziewajcie się krwawego obrazu mordów. Tutaj Autor ukazuje zupełnie coś innego. Kunsztownie, z każdą kolejną stroną, Krystian Kłomnicki potęguje narastającą grozę i wrażenie niepokoju i tajemniczości. Sam dom już od samego początku sprawia niepokojące wrażenie. Panuje w nim dziwna, chwilami zła aura. Stopniowo odkrywamy, że to domiszcze dziwnie działa na Andrzeja, czego on sam zdaje się nie dostrzegać. Czy pod wpływem specyficznego działania danego miejsca można stracić instynkt samozachowawczy?

Podobały mnie się tutaj bardzo obrazowe sceny życia na wsi. Autor doskonale ukazał sielankowość towarzyszącą wykonywaniu zwykłych czynności. Bohater odkrywa, że tęsknił za prostym, życiem – czasem spędzanym w lesie na zbieraniu grzybów, godzinnymi posiedzeniami przed kominkiem. Nagle odkrył, że brak wygód i technologii w niczym mu nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jest zachwycony tym wszystkim. Okazuje się, że w głębi duszy zawsze marzył o prostym, spokojnym życiu. Choć powieść komuś, kto liczył na mocne wrażenia, może wydać się nudna, to wcale taka nie jest. Autor doskonale stopniuje napięcie, groza kryje się niemal wszędzie. Sam osnuty mgłą dom w głębi lasu działa na wyobraźnię Czytelnika. Wraz z rozwojem akcji pojawia się coraz więcej tajemnic i niedopowiedzeń. Jakie sekrety skrywa Zacisze? Zakończenie bardzo przypadło mnie do gustu.

Jeśli lubicie powieści o pozornie spokojnym miejscu, gdzie opisy życia są wręcz błogie, chcecie poznać pewne nawiedzone miejsca i odkryć skrywane przez lata tajemnice, to koniecznie sięgnijcie po tę powieść. „Odludzie” nie jest typowym horrorem, ale Autor sprawił, że nie mogłam się od tej historii oderwać i chwilami czułam na plecach powiew grozy. Samo zakończenie mnie zaskoczyło i troszkę przeraziło. Nie spodziewałam się takiego rozwoju wypadków. Jeśli chcecie poznać historię Andrzeja, to sięgnijcie po „Odludzie” Krystiana Kłomnickiego! Mnie ten debiut bardzo się podobał i czekam na kolejne powieści Autora.

Kilka Słów o Powieści

Olimpia

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Podobne prace

Czteropalczaści - Marcin Masłowski

Recenzja „Czteropalczaści” Marcin Masłowski | #141 |

Marcin Masłowski
Karuzela - Justyna Balcewicz

Recenzja „Karuzela” Justyna Balcewicz | #140 |

Justyna Balcewicz
Dom, który widział zbyt wiele

Recenzja „Dom, który widział zbyt wiele” Aneta Grabowska | #139 |

Aneta Grabowska
error: