Edward Lee

#105 Recenzja „Czachówa”

#105 Recenzja "Czachówa"

Recenzja "Czachówa" Edward Lee

Recenzja

Październik 2020

Wstęp

Przyszedł czas na napisanie kilku słów na temat mini-powieści ekstremalnej „Czachówa” autorstwa Edwarda Lee. Ci, którzy znają twórczość Autora, doskonale wiedzą, że w jego powieściach Czytelnik jest dosłownie bombardowany masakrą, opisy gwałtów i przemocy są okrutne i działają na wyobraźnię. Jeśli chodzi o „Czachówę” to zrobiła ona na mnie niepokojące wrażenie, choć chyba największe emocje wywołała we mnie historia ukazana w „Świni”. W powieści Edward Lee przedstawia pewien rodzaj zemsty, którego dokonują wieśniacy mieszkający na totalnym zadupiu. I nie jest to zemsta w rodzaju: sąsiad sąsiadowi spalił stodołę, czy ukradł owcę. Nie! Tutaj Edward Lee pokazał Czytelnikowi coś, co z pewnością u wielu wywołało ból żołądka. Nigdy nie chciałabym znaleźć się na miejscu ofiar – to mnie tutaj najbardziej przeraziło i zaniepokoiło. O czym więc jest ta krótka historia?

Travis

Travis to młody mężczyzna, który po jedenastu latach wyszedł z więzienia i wrócił w rodzinne strony. Jednak przez te lata wszystko się zmieniło. Jego dom rodzinny spłonął, rodzice nie żyją. Jedynym żyjącym krewnym jest dziadek Jake Martin, do którego idealnie pasuje powiedzenie: szewc bez butów chodzi. Dlaczego? Tego dowiecie się czytając tę historię. To do niego udaje się Travis:

„Ale tera powrócił na wolność. I nie mając dokąd się udać – podczas odsiadki w dom zostawiony mu przez tatkę uderzył piorun i budynek doszczętnie spłonął – poczłapał od razu do zgrabnej drewnianej chatki w lesie, gdzie mieszkał dziaduńcio Martin".

Dziadzio jest zachwycony powrotem ukochanego wnuka. Travis od małego słyszał o czachówie, ale nigdy nikt mu nie powiedział, czym ona jest. Teraz nadszedł czas, by chłopak w końcu poznał prawdę. Travis od momentu swojej pierwszej czachówy dosłownie się zatraca. Mści się na wszystkich, a motorem jego działań są historie opowiadane przez dziadka o tym, co złego zrobili jego rodzinie sąsiedzi:

„Łzy stanęły Travisowi w oczach, gdy tego słuchał. Cóż to za okrutny świat, że działy się na nim podobne rzeczy, i jakim wrednym cholernikiem był Bóg, że pozwalał złośliwcom takim jak Caudill istnieć. To nie fair, po prostu nie fair!”.

Zarówno Travis jak i jego dziadek mają wypaczone rozumienie pojęć dobra i sprawiedliwości. Chłopak wyłapuje ofiary i dokonuje na nich okrutnej zemsty. Najgorsze jest to, że ofiary w zasadzie nie są niczemu winne. To jest najbardziej przerażające w tej historii. Obiektami zemsty są potomkowie tych, którzy w jakikolwiek sposób zawinili. Jednak czy wina jest współmierna do kary?

Stewart Cummings

Bohaterem tej historii jest także Stewart Cummings agent Biura ds. Alkoholu, Tytoniu i Broni Palnej. Do tej pory jego praca polegała głównie na namierzaniu nielegalnych bimbrowni. Teraz w jego miasteczku zaczęły pojawiać się okrutnie zmasakrowane zwłoki. Stewart czuje, że w końcu ma szansę wykazać się w prawdziwym śledztwie i udowodnić swoje policyjne umiejętności:

„Rozsadzała go ekscytacja. Patrzcie państwo, czego dokonał. Poszwendał się po miejscach zbrodni, złożył wnioski procesowe i nagle w ręce wpadło mu śledztwo w sprawie prawdziwego przestępstwa; nie jakaś banda wsioków rozprowadzających krzakówę, ale wielokrotne, seksualnie umotywowane morderstwo. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów Cummings poczuł się jak glina”.

Mężczyzna zrobi wszystko, by złapać sprawcę tych mordów. Jednak prowadząc śledztwo zauważa, że wśród wieśniaków istnieje zmowa milczenia. Nikt nie chce powiedzieć mu, czym jest czachówa. Naciska przełożonego, chce poznać prawdę i odkryć, co się wokół niego dzieje:

„– Czachówa to najgorsze, co te nasze prostaczki wydumały. To takie niepisane prawo wzgórz. Ktoś ci podpadnie wystarczająco mocno, to i możesz urządzić mu najpaskudniejszą zemstę pode słońcem. Od tego jest czachówa. Nikt o tym nie gada, bo to się rozumi samo przez się. Podniecasz się zwyczajem, co trwa od pokoleń”.

Po tych mglistych wyjaśnieniach agent nadal nie wie, o co tak naprawdę chodzi. Śledztwo prowadzi w zasadzie bez żadnego wsparcia. Czy uda mu się odkryć prawdę i poznać sposób zemsty wymyślony przez wieśniaków? Dodatkowo Cummings ma wielki problem. Jego żona jest ciężko chora, lekarze nie wiedzą co jest przyczyną jej pogarszającego się stanu zdrowia. Jedno jest pewne – leki są bardzo drogie. Stewart podejmuje decyzję, która plami jego dobre imię stróża prawa. Zaczyna zajmować się przemytem narkotyków, by zdobyć pieniądze na leki dla chorej żony. Do samego końca wierzy, że Kath wyzdrowieje. Czy agent pozna prawdę i schwyta mordercę? Jak pewien skrywany sekret wpłynie na jego postrzeganie świata i bliskich mu osób? Tego dowiecie się, czytając „Czachówę”

Podsumowanie

Horror ekstremalny „Czachówa” autorstwa Edwarda Lee to historia nie dla każdego. Mnie przypadła do gustu – czasami lubię przeczytać coś mocniejszego. Zdecydowanie odradzam tego rodzaju historie tym, którzy nie lubią czytać o krwawych mordach, przemocy i wyuzdanym seksie. Rolą tego rodzaju horroru jest sprawianie pewnego rodzaju przyjemności Czytelnikom. Ci, którzy nie lubią mocnych opisów mogą być zszokowani i przerażeni, a nawet mocno zniesmaczeni lekturą „Czachówy”. Jednak właśnie o to tutaj Autorowi chodziło. Edward Lee epatuje krwawą masakrą, jego historie są naprawdę pokręcone i mogą wywołać ból żołądka. Motyw tego rodzaju zemsty pojawił się już w twórczości Autora – nie będę zdradzać tytułu powieści. Jednak miłośnicy Edwarda Lee z pewnością wiedzą, o którą historię mi chodzi.

Sam pomysł zemsty nazywanej czachówą bardzo przypadł mnie do gustu. Popełniłam jeden zasadniczy błąd sięgając po tę powieść – czytałam ją w pracy. Osoby, które mnie obserwowały wspominały, że momentami byłam blada, za chwilę czerwona na twarzy. W pewnej chwili miałam zamiar rzucić tą książką i przestać dalej czytać. Wywołała we mnie wiele emocji, mój żołądek się skręcał w czasie czytania opisów tego, jak wygląda czachówa. I właśnie o to w takich historiach chodzi! One mają wywoływać zniesmaczenie, mają być okrutne i dosadne. Najbardziej poruszył mnie tutaj los ofiar. Współczułam również agentowi Cummingsowi. Za to Travis to typowy wieśniak, brutalny i z wypaczonym rozumieniem pojęć dobra i zła.

Duże wrażenie zrobił na mnie język powieści. Edward Lee mistrzowsko potrafi operować prostym językiem. Tutaj perfekcyjnie ukazał gwarową mowę wieśniaków w zderzeniu ze sposobem wysławiania się osób miastowych i wykształconych. Taki zabieg często jest stosowny przez Autora i sprawia, że Czytelnik jeszcze bardziej zagłębia się w daną historię. Jeśli lubicie mocne opowieści, to „Czachówa” Wam się spodoba, choć moim zdaniem nie jest aż tak drastyczna i nie daje tylu wrażeń, co inne czytane przeze mnie powieści Edwarda Lee. Jeśli jednak nie przepadacie za krwawymi, brutalnymi i dosadnymi opisami, to lepiej po nią nie sięgajcie. W końcu czytanie ma dawać przyjemność. Horror ekstremalny jest specyficzny i nie każdemu ten gatunek przypadnie do gustu. Trzeba lubić masakrę i znajdować przyjemność w czytaniu tego typu historii. Jeśli należysz do tej grupy Czytelników to polecam sięgnięcie po „Czachówę”. Jeśli jednak nie „kręci” Cię przemoc i obrzydliwe opisy, które mogą wywoływać mdłości, to nie sięgaj po tego typu historie, bo nie sprawią Ci one przyjemności.

Kilka słów o powieści

Olimpia

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Podobne prace

Czteropalczaści - Marcin Masłowski

Recenzja „Czteropalczaści” Marcin Masłowski | #141 |

Marcin Masłowski
Karuzela - Justyna Balcewicz

Recenzja „Karuzela” Justyna Balcewicz | #140 |

Justyna Balcewicz
Dom, który widział zbyt wiele

Recenzja „Dom, który widział zbyt wiele” Aneta Grabowska | #139 |

Aneta Grabowska
error: